filmografia

tekst w przygotowaniu ...



tekst w przygotowaniu ...




MarcinSatieN.  ‘Agata’  fragmenty

(wszelkie podobieństwo do osób i zdarzeń jest całkowicie zamierzone)
(...)
scena druga 'Dwa Kubki' (# 02)
dzień 3
'Wschód, jest pełen słońca'
(dzwonek do drzwi)
- Ding-dong!
Nie miał zamiaru otwierać, ale ten ktoś nie odchodził i wydzwaniał ile się dało. Z ogromną niechęcią otworzył drzwi. Za drzwiami stała nie wysoka i bardzo młoda dziewczyna. Miała na sobie wytarte dżinsy i czarny sweter stanowiący na pewno własność jej ojca. Stwierdził to po zapachu popularnej męskiej wody i wielkości całego swetrowego majestatu. Kwitnący widok.
Rzucił jej pytające spojrzenie, ale ona nic nie mówiła.
- No … co?! - spytał szorstko.
Nie znał tej dziewczyny i nie bardzo wiedział co zrobić. Koniec-końców szeroko otworzył drzwi i usiadł w przedpokoju na szafce do butów. Ale i to na nic się zdało. Wreszcie zdezorientowany poszedł do kuchni by po kilku minutach wrócić z dwoma czarnymi kubkami pełnymi równie czarnej kawy. Dziewczyna wciąż siedziała na schodach przed drzwiami. 

Podając kubek, chwycił ją więc za rękę i zaprowadził do małego ciemnego pokoju w którym stał tylko stół i dwa krzesła i stary komputer. Na stole porozrzucane były jakieś firmowe papiery, wezwania, zdjęcia i nieopłacone rachunki tu i ówdzie rozdzielone wczorajszymi orzeszkami ziemnymi.
Siedzieli więc z dala od siebie i w milczeniu popijali kawę. W milczeniu, które z reguły jest bardzo krępujące, ale to - wcale takie nie było. Przynajmniej do czasu gdy skończyła się kawa.
- Lubisz filmy Burtona? - spytał przerywając coraz głośniejszą ciszę.
- Uhm.
(cisza, Cisza i nic... )
Cisza która z reguły zawsze jest bardzo krępująca - ale ta wcale taka nie była - przynajmniej do czasu kiedy skończyła się kawa i jedno z nich ośmieliło się - naruszyć ją, mową.
 (...)
 (i) On także - Nie miał zamiaru, o nic już ją pytać, a i ona - nie wyglądała na osobę chcącą opowiadać. Wyjął z kieszeni zmiętą kartkę, rozwijał ją i prostował przez chwilę. Zaczął rysować. Od czasu do czasu spoglądał na nią tak jakby bał się że mu ucieknie. Trwało to całą godzinę - ale dla nich trwało to tylko chwilę. W końcu zgniótł kartkę i rzucił w jej stronę.
- Zobacz - powiedział z dumą.
Posłusznie, choć obojętnie rozprostowała papier.
- Co to? - spytała zaskoczona kreskami, kropkami, bazgrołami dziecka które na niej zobaczyła.
- To Ty. Wielka niewiadoma. Jak masz na imię?
- Czy to ważne?
- Nie, ale jestem bardzo ciekawy.
- Jeśli to tylko ciekawość to ja... To ja już sobie pójdę.
I poszła wprawiając go tym samym w jeszcze większą dezorientację.
W radiu Czesław Niemen wyśpiewywał słowa -'Dziwny jest ten świat...'
- o Tak... i nie inaczej - szepnął ot tak sobie - właśnie widzę...
Sam przekonał się o jego dziwności. Wziął ze stołu kilka orzeszków, zmienił stację i słuchając wiadomości zasnął.
Około czwartej nad ranem obudził go blask ulicznej latarni oraz cicha radiowa muzyka. Usiadł na krawędzi łóżka i przeczesał palcami włosy.
( . . . ) 

Fragment drugi

- Ding-dong...
Jeszcze nigdy o tak wczesnej porze nie miał gościa. Nigdy - Nikogo. Za drzwiami stała dziewczyna w ojcowskim swetrze. Kwitnący widok z przed godzin.
- Agata
- Co, Agata !?
- Chciał pan wiedzieć jak mam na imię.
- A tak... wejdziesz?
- Uhm...

- Lubisz filmy Burtona ? - powtórzył pytanie z przed kilkunastu godzin
- Tak - odpowiedziała cicho, za to bardzo ładnie.
Weszli do małego kwadratowego pokoju. Pod jego ścianami leżało mnóstwo książek, a w jednym rogów stał wielki telewizor (38 cali !) i odtwarzacz video. Na podłodze leżały trzy kasety z filmami.
- Co wolisz? "Big Fish", "Corpse Bride…" czy też może "Miasteczko H…"?
(Nigdy przedtem nie oglądała filmów Tima Burtona i nie bardzo wiedziała dlaczego powiedziała że je lubi.)
- No... co wolisz?
- Wie pan... Nie mam... ochoty
   oglądać żadnego z nich.

Odwrócił się i spojrzał w jej kierunku zdezorientowany.

- Jest pan zły?- spytała trochę smutnym i niespokojnym głosem.
- Nie lubisz filmów Burtona, prawda?
- Nie wiem.
- Nie wiesz?
- Nigdy żadnego nie widziałam...

Nie miała ochoty się tłumaczyć. Nie miała ochoty nic mówić.

- Czy to jest tak ważne?
- Nie, oczywiście że nie. To może... Jesteś głodna? sam trochę zgłodniałem
- Chyba Nie. Nie... Ja... Ja muszę już iść.

Szła powoli w stronę drzwi, dotykała już prawie klamki gdy on głośno, bardzo głośno krzyknął:

- O Nie ! Nie ! Nie możesz... nie możesz tak przychodzić i odchodzić !!! Tak nie wolno !!!!  Słyszysz ?!...

Dziewczynę zaskoczył ten wybuch złości.

(A ON)
Sam nie wiedział dlaczego, - dlaczego na nią krzyczał. było trochę nerwowo ale przyjemnie
Przecież nie przeszkadzało mu to jej przychodzenie i odchodzenie. Przecież w końcu miał z kim pić kawę, w końcu miał z kim pomilczeć, w końcu nie był sam w tym smutnym, pustym domu. Usiadł obok niej. Nie wiedział co powiedzieć. Nie chciał jej ranić. Nie chciał ranić kogokolwiek.

- No już... Nie płacz. Słyszysz? Nie płacz. Bardzo cię proszę. Możesz iść. Przecież możesz, ale nie płacz.

Lubisz gorącą czekoladę?

- Lubię... Nawet bardzo.
- Szkoda bo mam tylko w tabliczkach.
- Jest pan dziwny.

- Dlatego że mam tylko czekoladę w tabliczkach? No dalej... Ta jest bardzo dobra...
( . . . )
Fragment trzeci
(...)

A potem był jakiś zły dzień. Rano wykipiało mleko i już wszystko potoczyło się najgorzej jak mogło - Nie mogło... Wszystko się przypalało, kipiało, kuchnia stała się polem bitwy nie do opanowania
Przegrał tę bitwę.

- To nie przegrana wojna, tylko taktyczny odwrót - powiedział ot, tak sobie

Po nieudanym śniadaniu wyszedł na długi nieudany spacer a gdy wrócił zastał ją w swoim domu. Siedziała w jego kuchni.

- Co ty tu robisz? - zapytał udawanym chłodem.
- Przyniosłam czekoladę - niezły plan, co ?- na jego chłód odpowiedziała ciepłym uśmiechem.
- Co... ?
- Przecież nie ma pan czekolady. Ta jest bardzo dobra. W każdym domu powinna być czekolada.
- No tak... chyba masz rację... w każdym domu powinna być czekolada.

Ucieszył się bardzo że przyszła. Miał wrażenie że ona, również się cieszy. Podeszła do niego i zaciągnęła do pokoju z telewizorem.

- Mam dla pana niespodziankę.
- Co takiego?
- Gdybym panu powiedziała, nie była by to już niespodzianka.

W ręce trzymała film video.

- Przyniosłaś film Burtona?
- Nie. Przyniosłam ’Wyśnione Miłości ’ Xaviera Dolana. Może być?

Siedzieli na podłodze, bo tu - nie było krzeseł.

Gdy skończył się film, wstała i oznajmiła, że musi iść do pracy. Odprowadził ją do drzwi i tak jak przedtem wpatrywał się w jej coraz mniejszą postać.

Zaczął biec. Była daleko, ale usłyszała gdy ją wołał. Stanęła, a on krzyczał:

- Och Dziękuję!... Agato, bardzo Ci dziękuję!...

Chyba go słyszała, bo wydawało się że przystanęła na chwilę. Machnęła lekko ręką... wzruszyła ramionami.
(I poszła do pracy.)
Ucieszył się bardzo że przyszła. Miał wrażenie że ona, również się cieszy. Podeszła do niego i zaciągnęła do pokoju z telewizorem.
- Mam dla pana niespodziankę.
- Co takiego?
- Gdybym panu powiedziała, nie była by to już niespodzianka.

W ręce trzymała film video.

- Przyniosłaś film Burtona?
- Nie. Przyniosłam ’Wyśnione Miłości ’ Xaviera Dolana. Może być?

Siedzieli na podłodze, bo tu - nie było krzeseł.

Gdy skończył się film, wstała i oznajmiła, że musi iść do pracy. Odprowadził ją do drzwi i tak jak przedtem wpatrywał się w jej coraz mniejszą postać.

Zaczął biec. Była daleko, ale usłyszała gdy ją wołał. Stanęła, a on krzyczał:

- Och Dziękuję!... Agato, bardzo Ci dziękuję!...

Chyba go słyszała, bo wydawało się że przystanęła na chwilę. Machnęła lekko ręką... wzruszyła ramionami.
(I poszła do pracy.)

(...)

W małym pokoju, na stole stały dwa czarne kubki z czerwonym szlaczkiem. Kubki które sprawily, że w małej i jakże wielkiej dla niego 'wszystkości' pojawiło się coś więcej niż jaskrawość i bladość - barwy codzienności: Świat... nie mógł mu się nagle napatrzyć.

(...)
Fragment czwarty
(tego dnia, ze wszystkich pozostałych dni)

Gdy o świcie, w jego małym pokoju, pewnego dnia zadzwonił mały chiński budzik na małe tajwańskie baterie, wszystko wyglądało normalnie i nie zapowiadało zmian. Niedaleka przyszłość trzymała jednak w kieszeni wielką niespodziankę. Nadeszła chwila, w której rozległ się, tak bardzo wyczekiwany dźwięk: tego dnia...

- Ding-dong!...

(Nie wiadomo skąd, ale...) Wiedział.

Wiedział że tam, za drzwiami, stoi Aurelia, bo tylko ona odwiedzała go o zakazanych prawem godzinach - w godzinach całkiem do tego nieodpowiednich. Cieszył się że przyszła, ale nie miał pojęcia co zrobić. Podszedł do drzwi, stał tam około pięciu minut. Aurelia nie zadzwoniła w tym czasie ani razu, ale też nie odeszła. Wyglądało to tak jakby, wcześniej sie z nim umówiła i była pewna że go zastanie.

W końcu otworzył drzwi, ale nadal nie wiedział co powiedzieć. Ona chyba również nie kwapiła się do tego, by rzec choć jedno słowo. Co więcej, wyglądała no okropnie zmęczoną. Stali więc w milczeniu. W milczeniu które na ogół jest bardzo krępujące - ale to wcale takie nie było. Do czasu.

A przynajmniej do chwili, gdy cichutko spytała:

- Czy ma pan jeszcze te filmy Burton'a ?
- Co? - jego głos był równie szorstki jak przed rokiem.
- Te filmy... Burton'a...
- Myślisz, że to sprawiedliwe !? - głos stracił szorstkość.
- Nie rozumiem...
- Nieważne i tak nie mam prawa prawić ci morałów, a ty nie masz obowiązku się tłumaczyć. Wejdziesz?
- Nie wiem...
- W końcu po to przyszłaś. Czy tak?
- Tak...

Zaprowadził ją do pokoju ze stołem. Panował tu taki sam artystyczny nieład jak przed rokiem. Po chwili pojawił się z dwoma czarnymi kubkami pełnymi białego mleka.

Była pewna że zawartość kubków stanowić będzie czarna kawa. Zdziwiła się bardzo, gdy ujrzała w swoim: najbielszy ze wszystkich napojów.

- Skończyła się... Nie mam kawy - odpowiedział na jej pytające spojrzenie - Czy coś się stało?
- Nie nic...
- A jednak... Coś się stało.
- Nie lubię mleka - powiedziała tak cicho jak tylko umiała.

- A Burtona'a już lubisz?
- Nie wiem...
- A chciałabyś się dowiedzieć?
- Chyba dlatego tu przyszłam...

Siedzieli na podłodze (bo tu nie było krzeseł) trzymając wielkie, czarne kubki i oglądali filmy Tima Burton’a ...

(...)